ESDENT

Mówiliśmy ostatnio o tym czym jest skaner twarzy RAYFace i w jaki sposób diametralnie zmienia pracę stomatologów. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że wielu lekarzy dentystów korzysta fotografii 2D. Jakie są różnice? Czy RAYFace oznacza koniec sensu fotografii w stomatologii? I co o tym wszystkim sądzi lek. dent. Aleksander Malinowski po roku testowania RAYFace? 

 

Odpowiadając od razu na ostatnie pytanie – nie, sens używania fotografii w stomatologii nadal jest. Natomiast właściwsze jest pytanie w jakim zakresie zdjęcia 2D będą funkcjonalne, a w jakim nie. Jeśli chodzi o dokumentację pacjentów, poglądowe korzystanie ze zdjęć w trakcie zabiegu czy wykorzystywania fotografii w reklamie, dyskusjach i prezentacji swoich prac – to niezmiennie bardzo przydatne narzędzie. Ale jeśli mówimy o projektowaniu nowych uśmiechów – tutaj już nie do końca. Fotografia 2D nie jest zła, po prostu przez swoją immanentną charakterystykę nie jest niezawodna. I mamy na to przynajmniej trzy rozbudowane argumenty. 

 

 

 

Powtarzalność, frustracja i nasz czas

Od zdjęć, na których podstawie będziemy planować zabieg, używając ich do Digital Smile Design, oczekujemy powtarzalności. Dążymy do jak najbardziej równoległej perspektywy, aby głowa i zęby pacjenta były równomiernie odwzorowane na zdjęciu. Co za tym idzie lekarze korzystają z, często czasochłonnych, protokołów fotograficznych, a większe kliniki do tego zadania zatrudniają fotografów i wydzielają specjalne pomieszczenie pod studio fotograficzne, co w każdym przypadku generuje koszty. Jeśli chcemy natomiast zlecić to personelowi medycznemu – na pewno będzie to wymagało przeprowadzenia szkoleń i dbałości o najdrobniejsze szczegóły.
Dodatkowo – w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi – przy fotografowaniu możemy się poruszyć, inaczej uśmiechnąć, czy chociażby napiąć inaczej mięśnie. Ostatecznie więc nie mamy pewności, czy pacjent ustawi się do każdego zdjęcia tak samo. Pamiętajmy też, ze minimalne przechylenia twarzy często są niezauważalne na etapie fotografowania i projektowania DSD, co może znacząco wpłynąć na przymiarki i ostateczną pracę. A zdjęcia przedstawiające tak naprawdę zniekształconą rzeczywistość mają znaczną mniejszą wartość w projektowaniu pracy protetycznej – generuje to przekłamania w wizualizacjach. Z kolei wielokrotne powtarzanie zdjęć prowadzi nie tylko do frustracji pacjenta i naszej, ale też zabiera dużo czasu. A przecież tu o czas chodzi. RAYFace natomiast robi skan z wielu perspektyw w jednym momencie. Dodatkowo, pozwala nam na projektowanie pracy w widoku z profilu, co przy analizie profilu pacjenta przez technika, pozwala na jeszcze większą precyzję. Dlatego niezależnie od pozycji twarzy pacjenta, dzięki skanowaniu w 3D zawsze będzie ona zwymiarowana i odzwierciedlona w nieprzekłamany, rzeczywisty sposób. A jeśli nawet pacjent przechyli głowę – możemy ją łatwo wypoziomować w programie dołączonym do skanera. I zajmuje to o znacznie mniej czasu niż wykonywanie wielu poprawkowych zdjęć. Zresztą kwestia prostego zwymiarowania była mocno rozpatrywana przez Aleksandra Malinowskiego:


„Bo to jest urządzenie, przy którym nie da się zrobić nic źle. Twarz jest zwymiarowana, bo przykładowo dużym problemem przy fotografii jest to, że pacjent może sobie przechylić głowę, albo ustawić ją trochę pod kątem. RAYFace powoduje to, że nawet do DSD mamy jedno położenie, które jest zwymiarowane w ten sam sposób, dlatego nie da się wykonać nim źle zdjęcia. Oprócz tego, że to urządzenie służy do skanowania, to też pozwala uzyskać dane, które wcześniej były nie tak łatwe do osiągnięcia. Stąd też niektóre gabinety mają własne studia fotograficzne czy fotografów. Chodzi o to, żeby każde zdjęcie w fotografii analogowej było takie samo i zwymiarowane. Tutaj ten problem właściwie jest rozwiązany.”

Oddawanie rzeczywistości

Drugim problemem jest dokładne zwymiarowanie pacjenta jak i oddanie rzeczywistości. W dwóch wymiarach nie dostrzeżemy w pełni wypukłości, wychylenia czy odległości. Oczywiście zdjęcie to nie podstawa do planowania zabiegu, będziemy pracować również na skanach wewnątrzustnych i tomografii, które nam pokażą wszystkie wymiary. Jednak tutaj pojawiają się dwie kwestie. Pierwsza to pacjent i jego odbiór wizualizacji pracy na zdjęciach 2D. Odwieczny problem protetyków to pytanie jak prawidłowo zapoznać pacjenta z planowaną pracą. Możemy mu pokazać wizualizację 2D, ale czy na pewno nie przekłamie ona rzeczywistości? Nie widać na niej aż tak dobrze wypukłości czy wychylenia, a pacjent nie ma przecież specjalistycznych kompetencji, aby móc zrozumieć jak jego nowy uśmiech będzie wyglądał w rzeczywistości, nie jest w stanie do końca ocenić jak projekt ma się do jego wizji. Prowadzi to do nieporozumień między nim a lekarzem, a w dalszych etapach również do zmniejszenia zadowolenia z efektów lub samego procesu. Drugą kwestią jest po prostu nasza wygoda. Oczywiście, wcześniej pracowaliśmy bez skanów twarzy i wirtualnego pacjenta, ale tak samo kiedyś pracowaliśmy bez skanów wewnątrzustnych. Da się, tylko pytanie po co? Jeśli skan ma nam dostarczyć więcej danych i szczegółów, ułatwić prototypowanie oraz korekty i znacznie przyspieszyć naszą pracę, nie ma powodu żebyśmy musieli korzystać z poprzedniej technologii.

„Fotografie 2D mają duże mniejsze możliwości. Sprawiają, że ten uśmiech jest bardzo wypłaszczony i to co nam się wydaje dobrze zaplanowane, wcale takie nie jest. Nie pokazują pełnego spektrum wychylenia zębów, ich wypukłości, nie pozwalają spojrzeć na pacjenta z boku, więc bardzo spłycają i ograniczają możliwości.”

 

Czego potrzebuje protetyka?

Pisaliśmy na wstępie, że fotografia 2D nie jest dostosowana do pracy protetyka. Nie chodzi tylko o szczegółowe wymagania, ale sam charakter tej pracy. Z reguły mamy do czynienia z długim procesem, wymagającym współpracy z technikiem i wieloma urządzeniami. Jest to też czas rozmów z pacjentem i dążenia do wspólnego porozumienia. Ostatecznie jest do długi i złożony proces, dlatego jeden błąd może skutkować wieloma poprawkami na kolejnych etapach. I właśnie dlatego fotografia 2D nie jest tu najlepszym rozwiązaniem. Musimy mieć pewność, że to co przedstawia wizualizacja jest takie w rzeczywistości. Często chcemy wracać do innych perspektyw z zachowaniem poprawnych wymiarów. Możemy też potrzebować nowej perspektywy lub danych, których wcześniej nie przewidywaliśmy – fotografia nam tego nie da, bo nie pokazuje w pełni pacjenta.

„To co wyróżnia technologię 3D, jest to, że zdjęcie zrobione przez RAYFace jest faktycznie zawsze takie samo i zawsze możemy wrócić do płaszczyzny referencyjnej gdzie mamy spojrzenie dokładnie na wprost. Poza tym, technologia skanowania twarzy pozwala mi wyeliminować własne błędy, po prostu jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ja na jakimś etapie popełnię błąd. Bo zdarzało się, u innych lekarzy też, że jedno źle zrobione zdjęcie fotograficzne powodowało potem, że mamy trzy poprawki więcej.”

Koniec końców w pracy, w której potrzebujemy pewnego narzędzia, które zaoszczędzi nam czas i poprawki, fotografia 2D jest narzędziem z o wiele większym marginesem błędu.

Dowiedz się więcej o skanerze twarzy RAYFace >

 

 

 

Udostępnij na:

Skontaktuj się z nami